Znaleźliście się kiedyś w takiej sytuacji, że bardzo chcieliście komuś coś powiedzieć, a jednocześnie czuliście w gardle taki ścisk, iż nie byliście w stanie wydusić słowa? Później to samo gardło było uciskane przez napływającą potrzebę płaczu i żalu, że ona lub on już odchodzą, a nam nie starczyło śmiałości, by wypowiedzieć tych kilka słów. Ja tak miałam wiele razy w życiu. Tylko w minionym tygodniu razy takie były dwa.

 

Każde słowo ma znaczenie.

Nie chodzi tutaj o wielkie wyznania miłosne czy przekazywanie tragicznych wiadomości. Po prostu czasem mam takie momenty, paradoksalnie najczęściej z bliskimi mi osobami, że pomimo ogromnej potrzeby podzielenia się tym co u mnie, we mnie lub obok mnie, jakoś się powstrzymuję, a potem mi zwyczajnie żal, że nie odważyłam się na szczerość. Zdarza mi się zakłócać bliskim spokojne dni i noce. Nie narzekam często, ale po tacie odziedziczyłam ten gen, dzięki któremu nawet nie muszę mówić, że coś idzie nie tak, bo inni czytają ze mnie jak z kartki.

No, ale… zawsze jest jakaś szybka.

Taka szklana powłoka, przez którą my patrzymy na innych, a inni na nas. Niby przezroczysta, przez którą widać wszystko, ale jednak stanowiąca barierę. Czasem mam wrażenie, że moja jest wręcz kuloodporna, ale tylko z jednej strony. Uderzają w nią emocje z mojego wnętrza, uwalniane czasem jak pociski z czołgu, a czasem jak kamyki z dziecięcej procy, którymi w odwecie dostaję z powrotem. Frustrujące jest, gdy czujesz się blokowany przez własne lęki. Strach przed rysą na tej szybie, byciem źle odebranym, wyśmianym, odrzuconym. Ale po co to wszystko?

O ile świat byłby prostszy i sympatyczniejszy gdybyśmy nie bali się czułości…

Co się stanie jeśli komuś otwarcie powiem, że naprawdę go lubię? Czy będzie nietaktowne gdy wyznam komuś, że dobrze było spędzić z nim czas? Czy coś stracę jak przyznam, że tęsknię? Stracić to ja mogę, ale jedynie okazję ku czułej szczerości, bo następna może zwyczajnie nie nadejść. We wszystkim trzeba być subtelnym i rozważnym, ale serdecznie namawiam do otwartości. Prostych słów się boi największy nawet twardziel, proste słowa z gardła nie chcą wyjść najbardziej. – Ileż racji w tej piosence T.Love! No nie jest to łatwe. Trudno jest mówić o tym, co się czuje, ale mam wrażenie że budujemy za dużo sztywnych granic.

To, co piszę, to czysta teoria, trochę taka instrukcja dla mnie samej jak rozbić blokującą szybę. Bo w praktyce to mi za tym szkłem bardzo bezpiecznie, acz kompletnie niewygodnie i coraz bardziej duszno. Jak długo można dotykać czegoś i patrzeć na kogoś przez kawałek szkła? Sądzę, że warto wystawić ją na zadrapania i rysy – pęknie – i wtedy będzie słychać co chcę powiedzieć, nawet szeptem… i szybciej przyjdzie czas na porozumiewanie się bez słów.

~Natalia

Komentarze

Komentarze