Różne pejzaże i portrety nam maluje życie. Obok wielu z nich przechodzimy bez zachwytu, inne mogą zapierać Dech w piersiach. Bez wątpienia każde z tych dzieł wychodzi spod naszego mniej lub bardziej udolnego, artystycznego dłuta. Nie wiem, jak nazwałabym kolekcję moich dotychczas powstałych obrazów. Nawet nie wiem, czy którekolwiek z nich są już w pełni dokończone i warto nadawać im tytuł. Mogę spróbować. Przedstawię na początek cztery.

 

Obraz pierwszy – dzieciństwo. No niby jestem już grubo po osiemnastce, ale jeszcze wczoraj był taki moment, że bardzo czułam się siedmiolatką. Otóż szukałam w pudełku, czerwonego kubka z brązowym reniferem.  Inaczej przecież nie mogłabym pic herbaty początkiem grudnia. Wydawało mi się to z początku urocze, ale frustracja narastająca z każdą sekundą szukania tego kubka dała mi do zrozumienia, że to chyba już czas na jakąś zgrabną filiżankę ze złotym uszkiem. Lubię ten kubek i będę z niego nadal piła zimową herbatę i tak, nie poddam się. Ciężko przyznać, ale obraz dzieciństwo zakończony, nic w nim nie poprawie, ale chętnie do niego jeszcze wrócę i przebiję przez kalkę niektóre fragmenty.

 

Obraz numer dwa. Nazwijmy go trywialnie „szczęście”. No nie ma co! Ciągle się maluje, poprawia, rozmazuje, zdziera farbę z płótna by znowu spróbować namalować ideał, tak zdrapuje i brudzę się olejną farbą i znowu nie wychodzi. Dzieło szczęście by Natalia nieskończone i tak naprawdę podświadomie sama o to dbam by się nigdy nie skończyło, bo mnie bez tego nie będzie.

 

Obraz numer trzy – dom. Moje miejsce bezpieczeństwa i ciepła, do którego wiem, że zawsze mogę wrócić. Też jestem jego częścią, ale mam świadomość, że nie ja go stworzyłam. Wyrosłam i wyprowadziłam się z niego, ale wracam zawsze chętnie z utęsknieniem. Obraz ten jest ukończony, ale pewnie powstanie kiedyś jakaś replika pod tytułem Dom 2.

 

Gdybym miała pokazać Wam dzieło obrazujące mnie dziś to wskazałabym całą kolekcję obrazów. Takich obrazów z księżyca. Bo jest taki pejzaż, który nosi tytuł „MISEVI w moim życiu” i tu ukazałaby się cała paleta barw, niejeden portret i zero martwej natury. Ta kolekcja tworzy się już trzeci rok, jestem ogromnie dumna, że mogę być jej współautorem. Cenie sobie intymne momenty, ale akurat tym szczęściem i historią pragnę podzielić się z innymi. Emocji nie da się kupić, ale można kupić obrazy, które są nimi przesycone. Każde z tych dzieł ma podobną historię. Fundacja Obraz w pigułce poddała nam pomysł stworzenia z plasteliny figurek w tematyce Człowiek na Księżycu. Pierwotnie musieliśmy naszym podopiecznym uświadomić na zajęciach edukacyjnych, czym właściwie i gdzie ten Księżyc jest. Figurki i ich fotografie dotarły z Madagaskaru, Kazachstanu i Ukrainy, czyli naszych placówek misyjnych do Krakowa. Tu znane osoby, artyści i wolontariusze (w tym i ja) namalowaliśmy na ich podstawie obrazy.  Za kilka dni odbędzie się ich licytacja. Po co to wszystko? To wieloetapowe dzieło ma na celu zebranie funduszy na budowę żłobka dla najmłodszych na Czerwonej Wyspie. Budowę schronienia i miejsca rozwoju dla rodzeństwa, a w przyszłości potomstwa tych, którzy te figurki tworzyli. Codziennością w szkołach malgaskich jest to, że uczniowie na zajęcia przychodzą wraz ze swoim młodszym rodzeństwem. Trudności w nauce biorą się też z tego, że dzieci nie mogą się w pełni skoncentrować na tym, co mówi nauczyciel jednocześnie doglądając czy ich młodszy brat lub siostra zaraz nie spadnie z ławki, albo nie będzie chciał się zdrzemnąć. Często ośmiolatek sprawuje opiekę nad rocznym niemowlakiem i zabiera go na zajęcia szkolne. Budując żłobek, dajemy szansę na lepsze dzieciństwo i rozwój nie jednej osobie, ale całemu rodzeństwu. Chciałabym, aby poznane przeze mnie na Madagaskarze dzieci tez mogły nie tyle ukończyć swój obraz pod tytułem „dzieciństwo”, ale by zwyczajnie mogły go zacząć malować. Bo będąc tam ma się wrażenie, że ktoś im ten beztroski czas odbiera. Jeżeli ten budynek powstanie, to będzie w nim także Twoja i moja cegiełka. Kraków i Fort-Dauphin dzieli około 10 tys. km. Na wyciągnięcie ręki jest licytacja obrazów, czyli około pół metra dzieli Cię od tego by postawić fragment malgaskiego żłobka dla najmłodszych. Weźmiesz na siebie taki przywilej?

~Natalia

 

Komentarze

Komentarze